"Przystaję w leśnych podcieniach,
Jakby na skraju życia,
Wszystko już mrokiem otulone,
Jak wąż srebrzy się rzeka (…)”
Joseph von Eichendorff, Nachts, tłum. M. Korzeniewicz
Na poświąteczny czas może coś zadumanego, lirycznego, bo choć Wielkanoc jest świętem nowego życia, to przecież wszystko kiedyś przemija. By nie ulec łatwemu zabiegowi przytaczania tytułów utworów Krzysztofa Pendereckiego, pasujących akurat do okoliczności, nie piszę dzisiaj nic na temat Koncertu fortepianowego „Zmartwychwstanie”, który swojego czasu wywołał tak skrajne oceny i emocje, że aż poróżnił niektórych muzycznych przyjaciół. Zamiast tego przypomnę VIII Symfonię „Lieder der Vergänglichkeit”, którą twórca skomponował piętnaście lat temu, ale to ona właściwie stała się Jego dziewiątą, ostatnią, jak u Beethovena czy Mahlera, napisaną z rozmachem: solistami, chórem i orkiestrą. Wśród niektórych twórców krąży legenda, że kto zbliży się do dziewiątej, ten zbliża się do śmierci. Ale z kolei Panufnik czy Wajnberg napisali więcej dzieł symfonicznych, więc może jest to nieuzasadniona klątwa. Zresztą kompozytor nie tworzył symfonii po kolei zgodnie z ich ostatecznymi numerami, planował i nie kończył (VI Symfonia), z mniejszych części rodziły się całe utwory (Adagio), instrumentalne kompozycje symfoniczne sąsiadowały z pieśniami na orkiestrę.
Wyjątkowość dzieła Pendereckiego nie polega na szczęście na numerologii tylko na intymności, doborze wzruszającej poezji oraz aksamitności muzyki. Związane jest z kilkoma ważnymi dla kompozytora postaciami i miejscami. Po pierwsze – autor dedykacji – Mieczysław Tomaszewski, nieżyjący już wybitny polski muzykolog, światowej sławy chopinolog, wieloletni wydawca Pendereckiego w PWM, profesor krakowskiej Akademii Muzycznej, której rektorem był kompozytor, autor fundamentalnej, dwutomowej monografii o Pendereckim, wreszcie – jego przyjaciel, podzielający pasję do literatury, łaciny i botaniki.
Okładka monografii Krzysztofa Pendereckiego ‘Bunt i wyzwolenie’ (tom II – ‘Odzyskiwanie raju’), wyd. PWM, 2009
Po drugie – Wojtek Drabowicz – zmarły przedwcześnie i tragicznie wybitny baryton, godny następca Andrzeja Hiolskiego, niezapomniany Król Roger w Szymanowskim pod Dutoit, wspaniały śpiewak operowy, wielki artysta, dusza towarzystwa. To on wziął udział w prawykonaniu VIII Symfonii w Luksemburgu w 2005 roku podczas otwarcia nowej sali koncertowej w Luksemburgu. Jak pięknie śpiewał, można na szczęście przekonać się, słuchając rekomendowanego przeze mnie nagrania Pieśni przemijania.
Wreszcie – Lusławice – wielkie i wspaniałe arboretum, ogród japoński z uroczym czerwonym mostkiem i zielony labirynt, dworek z białymi kolumnami i trzeszczącą drewnianą podłogą, symfonia ponad tysiąca drzew i krzewów, raj na ziemi, miejsce Pendereckiego nad Dunajcem, na kuli ziemskiej i we wszechświecie.
Arboretum Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach
To właśnie tam zrodziła się idea VIII Symfonii, a w Lusławickiej bibliotece – odnalazły się poezje Goethego, Brechta i Hessego, początkowo dziewięć, a ostatecznie – dwanaście wierszy. „Gdy zobaczyłem Lusławice, poczułem, że jest to miejsce, jakiego szukałem (…) Byłem przekonany, że to jest to miejsce, gdzie chcę żyć” – wyznał Krzysztof Penderecki.
Okładka dwutomowego albumu ‘Penderecki’ (tom 2 – Lusławickie ogrody), wyd. BOSZ
Mieczysław Tomaszewski napisał o VIII Symfonii, że to „utwór o własnych drzewach”. Starannie dobrane fragmenty niemieckiej poezji (m.in. Czym to mówił lube drzewa Goethego), ażurowa instrumentacja z ciekawymi dodatkami (chórzyści nie tylko śpiewają, ale także grają na… pięćdziesięciu okarynach), romantyczny rozmach, stworzyły wspaniały fresk o przemijaniu. Także człowieka.
„Panie: już czas. Tak długo lato trwało.
Rzuć na zegary słoneczne twój cień
i rozpuść wiatry na niwę dojrzałą (…)”
Rainer Maria Rilke, Herbsttag, tłum. M. Jastrun
Andrzej Łaciak
#MistrzPenderecki