Piotr – mimo podeszłego wieku i siwej brody – w momencie, kiedy go poznałam wydawał mi się niesłychanie młodzieńczy. Starał się być szarmancki i elegancki, nosić ładne koszule i kapelusze, używał też perfum, zawsze nimi pachniał. Traktował mnie z ogromną uwagą i sprawiał, że czułam się niezwykle ważna. Potrafił podnosić pozornie zwyczajne sprawy do rangi wydarzeń, w ten sposób jakby celebrował codzienność. Miałam też wrażenie, że jeśli tylko chciał, z najbardziej szarej myszki mógł wydobyć prawdziwy blask. Zapraszał mnie czasami na herbatkę do swojego mieszkania na ul. Józefa. Pamiętam, że jedno z takich spotkań odbyło się po moim pomyślnie zdanym egzaminie z psychologii na studiach anglistycznych. Bardzo się z niego cieszyłam i Piotr wyraźnie też. W trakcie mojej wizyty do Piotra przybyli jacyś jego znajomi. Bez chwili zastanowienia przedstawił mnie im słowami: „Oto nasza piwniczna psycholożka”.
Odwiedzałam też Piotra później dosyć często w klinice na Skawińskiej, bo tam pod koniec życia był zmuszony spędzać sporo czasu. Janina Garycka, wybitna polonistka, współtwórczyni Piwnicy pod Baranami, scenografka i malarka, nazywała to miejsce „Hotelem snów”. Piotr bardzo się cieszył z moich odwiedzin, zawsze pytał, co słychać, co w Piwnicy, co na świecie. Nie wiedziałam kiedyś za bardzo, co wziąć do szpitala i zaniosłam mu pudełko czekoladek. W trakcie mojej wizyty wpadł też ktoś z piwnicznej starszyzny i na widok tych czekoladek powiedział z oburzeniem: „Któż Ci to Piotrze przyniósł? To przecież takie niezdrowe!” Piotr nie zdradził, że to prezent ode mnie. Zapytał tylko: „Niezdrowe?”, po czym zjadł ostentacyjnie wszystkie te czekoladki, tylko po to, żeby mi zrobić przyjemność.
Piotr uroczo też przeinaczał to, o czym mu się opowiadało. Było takich sytuacji wiele, jedną pamiętam szczególnie. Piotr z Leszkiem Wójtowiczem pisali specjalny dodatek do „Dziennika Polskiego” zwany „Dziennikiem Piwnicy pod Baranami”. Opowiedziałam kiedyś Piotrowi o swoich wakacjach w Anglii i o tym, że po Oksfordzie oprowadził mnie pewien miły profesor. W „Dzienniku Piwnicy pod Baranami” kilka dni później przeczytałam, że byłam w Cambridge, po którym oprowadzał mnie grający na harmonijce ustnej student. Zdziwiło mnie to i rozbawiło do łez. Przy Piotrze nigdy nie można było się nudzić, bo bez specjalnego wysiłku sprawiał, że życie było ciekawsze i piękniejsze niż mogłoby się nam wydawać. Myślę, że między innymi ze względu na tę jego cechę ludzie tak bardzo lubili z nim przebywać.
(Grafika na podstawie zdjęcia Sebastiana Kudasa)
Dorota Ślęzak – polska kompozytorka i pieśniarka, od 1996 roku artystka Piwnicy pod Baranami.
fot. z archiwum prywatnego Doroty Ślęzak