Zdarzyła nam się z Piotrem przyjaźń. Spędzaliśmy całe dnie razem. Mówiliśmy o wszystkim. Ja przynajmniej nie miałem przed nim tajemnic. Była pewna sfera, której nie poruszaliśmy – jego życie osobiste, jego dzieciństwo i młodość, co potem nawet budziło zdziwienie. Joanna Olczakówna, kiedy pisała o Piotrze, pytała o nie, ale nic o nich nie wiedziałem. Wszystko inne podlegało drobiazgowej analizie, wielogodzinnemu roztrząsaniu.
Od Piotra uczyłem się, co to są środki wyrazu. Że nad kształtem artystycznym trzeba pracować – to z niczym niedająca się porównać radość. Dzięki niemu poznałem, co to znaczy poważnie się zaangażować. Nigdy nie zetknąłem się z tak wyłącznym ukierunkowaniem wszystkich czynności na sprawę, którą realizuje, od której jest tak bezwarunkowo uzależniony.
Zaprzyjaźniłem się z Piotrem. Zbliżyło nas nieszczęście – Piwnica została wyrzucona z „Pałacu pod Baranami”. To miał być jej koniec – zaczynał się okres gomułkowskiej „smuty”. Dla Piotra koniec Piwnicy był traumatyczną ostatecznością. Tracił możliwość egzystencji. Nic dziwnego, że ani na chwilę nie zrezygnował. Udało się przytulić do Klubu Literatów – udostępnili nam swój klub jesienią 1961 roku na sobotnie wieczory i możliwość próbowania w inne dni. Trzeba było zmieniać cały system działania. Z „Piwnicy pod Baranami” została tylko nazwa – przestawała być miejscem, gdzie ten i ów prezentuje swoje lub cudze produkcje. Odejście kilkorga artystów, zmiana lokalu, wywołały zmianę formuły Piwnicy. Nic dziwnego, że Piotr szukał wsparcia osoby oddanej sobie i sprawie, do np. rozliczenia pieniędzy, załatwiania spraw w urzędach, rodzaju zaufanego powiernika. Zwrócił się do mnie – wielkiego wyboru nie miał, byłem najmłodszy wiekiem i stażem, zawsze to ja biegałem po wódkę… Wciągałem się w sprawę stopniowo, poczynając od spraw urzędowych. Coraz bardziej intensywna współpraca przy „ożywianiu” Piwnicy otwarła mi oczy na ogrom możliwości, jakie – przez kontakt z Piotrem – mogły wpłynąć na rozwój mojego życia duchowego i osobowości, wręcz czułem, jak pod wpływem jego inspiracji puchnie mój mózg.
Mój podziw dla niego rósł, później, cokolwiek ośmielony z charakterystyczną dla siebie bezczelnością ładowałem się w jego prywatność. Ileż to było cudownej roboty! A już wtedy działalność Piwnicy była zauważona, mieliśmy za sobą realizację telewizyjną, nagrania radiowe. Był początek lat sześćdziesiątych, okres, kiedy Piwnica, tak ciężko doświadczona, zaczynała swoje górne loty.
A teraz od dawna nie ma już Piotra? Akurat!
Kiedyś pokazałeś mi, że bycia artystą nigdzie i nikt nie uczy.
Przerobiłeś ze mną zaangażowanie, a z pokory podciągnęli mnie inni.
Czy muszę zdawać – który to już raz – tę poprawkę z uporu?
(Grafika na podstawie zdjęcia Sebastiana Kudasa)
Mirosław (Miki) Obłoński – piosenkarz, autor tekstów, aktor, artysta Piwnicy pod Baranami od 1958 roku.
fot. z archiwum Piwnicy pod Baranami