Znowu się zdarzyło. Nie będę Wam pisał, co się konkretnie Panu Dariuszowi przytrafiło, w każdym razie wieku to dotyczy. Oczywiście nie chodzi o XXI wiek, tylko o mój prywatny wiek, którego Wy znać nie musicie, ba – nie powinniście nawet o ten wiek pytać, nie powinniście niczego sugerować, niczego się domyślać, a jeżeli już, to możecie coś pożyczyć. Wszak powszechnie wiadomo, że Pan Dariusz wiecznie młody jest, tak się czuje, tak wygląda, a zdecydowana większość ludzkości daje mu 18 plus. I słusznie.
Z tej też okazji postanowiłem się zabawić, by stan umysłu odmłodzić. Ofert mnóstwo z tej okazji nadeszło, wstydzić się nie muszę, że Diariusz Pana Dariusza jest coraz popularniejszym. Pierwszą ofertą było przyspieszenie zaszczepienia, wy już Wiecie na co. Natychmiast z niej skorzystałem. Nie wstyd mi zaliczyć się do grona „niepłaskoziemców”, co i Wam zalecam. Podwójnie więc zaszczepiony, wziąłem Wielce Szanowną na zaproszenie przysłane przez Andrzeja Wyrobca, Wielce Szanowanego przeze mnie dyrektora Teatru Bagatela. Teatr ten tym razem postanowił ubawić mnie po pachy premierą spektaklu Pensjonat Pana Bielańskiego. Pretensję swą zdradzić Wam jednak mogę, nie od szybkiego ruchu ten spektakl się zaczyna. On na początku rozkręca się niespiesznie, wesołość w tym spektaklu następuje po pół godzinie, a jak już nastąpi, to śmiać się można do woli, jak Pan Bóg pozwoli. Mnie bardzo pozwolił, więc podejrzewałem od strony widowni, co też może się wydarzyć w pensjonacie Pana Bielańskiego, a działo się tam nadzwyczaj wiele niespodziewanie spodziewanych sytuacji. Bo cały Pensjonatwypełniony jest postaciami, które całą swoją powagą, a nawet krakowską dostojnością, wręcz wymuszają śmiech autentyczny widowni. Jest to śmiech szczery, naturalnie z umysłów widzów i ich odczuć wynikający.
Muszę Wam jednak o czymś napisać. Bardzo mocno. Są tacy w Krakowie, którzy powiedzą, że w ryzach trzyma to przedstawienie gra aktorska Krzysztofa Bochenka. On w roli Maurycego Stolnika trzyma to przedstawienie od początku do końca. No, znakomity aktor to jest. Nie będzie żadnej prywaty w tym, gdy ujawnię, że Bochenek równie świetnie sprawdza się w roli Św. Mikołaja, na corocznych, mikołajowych imprezach organizowanych przez KFK na Małym Rynku.
Uradował mnie też, z okazji moich rozlicznych jubileuszy, wernisaż Czerwona Mysz II, czyli wystawa Grupy Krakowskiej XXI wieku. Grupa ta nadzwyczajnie artystycznie uzdolniona jest, co Wam nie po raz pierwszy obwieszczam. Cztery kobiety (Katarzyna Omiecińska, Małgorzata Winkowska, Małgorzata Rohowska i Marta Szczepanik) uświadamiają światu, że artystycznie nastawione kobiety jak coś światu pokazać chcą, to potrafią i mogą. W Klubie Kazimierz jest idealne miejsce dla nich. A Czerwone Myszy potrafią! Wspólnie malować, wspólnie się bawić, dowcipkować, a nawet balować. Potrafią też wiersze i wersy o sobie samych pisać, potrafią same z siebie żartować, umieją też niezwyczajnie po częstochowsku rymować. W pewnym mieście nam się chowa, znana artystka – dentystka Szczepanikowa, Grupa czterech artystek z Krakowa do szuflady talentów nie chowa. To historia niebywała, tworzy sztukę grupa cała. Tutaj wierszyk, tam obrazek, pleni się to jak zarazek.
Grupa Krakowska XXI wieku to jest zjawiskowość absolutna, kulturowo pomysłami zachęcająca do życia dalszego, do życia, które może wiele więcej zaproponować, niż tylko liczba 61 na liczniku. Inteligentniejsi Czytelnicy domyślą się o co chodzi.
Optymistycznie więc jestem do życia nastawiony, tym bardziej, że czeka mnie lato wspaniałych atrakcji. Po raz pierwszy zorganizowane na skwerze im. Zbigniewa Wodeckiego. To ładne miejsce na lato opanowało Krakowskie Forum Kultury i chwała mu za to. W wieczorne piątki, w sobotnie przedpołudnia i niedzielne popołudnia zapowiadają tam wiele atrakcji, które zachęcają do spędzenia w Krakowie z KFK wakacji.
Przepraszam za te proste, częstochowskie rymy, tak mnie jednak do życia nastawiły z Grupy Krakowskiej XXI w. pochodzące dziewczyny.
One też podpowiedziały mi w wielkiej tajemnicy, że kto szczepi się, ten mądry jest i dłużej życiem radować się będzie. Co się już po częstochowsku nie rymuje, za to nieszczęsność mojego coraz starszego żywota, rekompensuje.
Dariusz Łanocha